Żyjemy w dobie wszechobecnej digitalizacji i postępu technicznego. Rozwój technologii sprawia, że jesteśmy w stanie załatwić coraz więcej spraw, bez ruszania się z domu. Takie rozwiązania służą poprawieniu wygody w zmaganiu się z szarą codziennością. Sytuacja ta dotyczy również szukania pracy. Jakie są tego efekty?
Są mianowicie takie, że pracodawca zamieszcza w sieci ogłoszenie, a już po krótkim czasie jego skrzynka mailowa jest zapchana setkami e-maili od potencjalnych przyszłych pracowników. Zaczyna się więc proces zapisywania załączników zawierających rozmaite życiorysy nieznanych mu wcześniej osób. Do czego to prowadzi?
W ten sposób typowo ludzka relacja: „szukam pracy – dam pracę”, zamienia się w bezbarwne i całkowicie pozbawione elementu ludzkiego, przesyłanie plików. W efekcie w oczach naszego potencjalnego pracodawcy istniejemy jako jedna z setek anonimowych ikonek, zawierających jedynie nazwisko. Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć, że w ten sposób tracimy jakąkolwiek siłę przebicia. Co można zrobić aby nieco poprawić nasze szanse na zatrudnienie?
Zasada jest prosta – jeżeli znasz nazwę firmy i wiesz w jakim mieście się ona znajduje – udaj się tam osobiście! Nic nie szkodzi, że w ogłoszeniu napisano: „aplikowanie wyłącznie drogą e-mailową”. Może ciężko w to uwierzyć, ale w XXI wieku nadal żyją ludzie, którzy bardzo cenią sobie bezpośredni kontakt z drugim człowiekiem.
Jeżeli trafimy na dobry moment, może się okazać, że właściciel firmy dysponuje akurat wolną chwilą i jest w stanie przeprowadzić z nami rozmowę kwalifikacyjną już teraz, dlatego też powinniśmy zadbać o stosowny ubiór. Pamiętajmy, że skoro nie mamy pracy, to nie mamy też absolutnie nic do stracenia, a próbować zawsze warto. Jak mawiał klasyk: „W życiu trzeba być rekinem…”